Niejedna z Was pewnie ma podobny problem do mnie - rzęsy dosyć długie, ale totalnie proste, na które nie działa NIC, absolutnie nic...
Otóż jaaakiś czas temu zrobiłamdokonałam odkrycia :d
podkręcone zalotką + tusz wodoodporny = podkręcone rzęsy na calusieńki dzień.
Dosyć długo używałam Rocket Volum Express Waterproof i też fajnie mi się sprawdzał.
Tusz prezentuje się następująco:
ma silikonową, nietypową szczotę, wygiętą z różną długością wypustek.
na rzęsach (podkręconych oczywiście) prezentuje się tak:
pomalowane są tylko górne, na dolnych jest inny tusz
może dla niektórych będą to posklejane rzęsy, ale szczerze to i tak dobrze wyglądają jak na moje:P
dla porównania moje rzęsy bez tuszu (sorki za zdjęcie, takie tylko znalazłam)
Jedyną wadą tych tuszy jest to, że ciężko je zmyć nawet dwufazówką :/ ja zmywam taką z Nivei. Próbowałam też z Garniera, ale nie umywa się, Nivea zmywa wszystko!
Tusz się nie osypuje i nie odbija (chyba że nie przypudrujemy górnej powieki),
wygląda tak samo dobrze po nałożeniu jak i po wielu godzinach noszenia,
jest wodo i łzoodporny ;)
Warto go dorwać na jakiejś promocji w Rossie, za ok. 17zł.
Podsumowując - polecam spróbować ;)
Macie jakichś swoich tuszowych faworytów? Jak radzicie sobie z podkręcaniem rzęs? :)